niedziela, 3 czerwca 2012

A Euro tuż tuż...

Pamiętam moment, w którym Platini z delikatnym uśmiechem otwierał sporych rozmiarów białą kopertę, której zawartość na następne kilka lat opanowała wszystkie programy rozrywkowe, polityczne, dokumentalne w Polsce. Organizatorami Euro 2012 zostają... Polska i Ukraina! Rany, co to był za płacz. Ryczałam jak malutkie dziecko, któremu ktoś zabrał zabawkę. Tylko, że ja ją dostałam! Dostaliśmy Euro!


I pomyśleć sobie, że to było 5 lat temu. I od razu się zaczęło - nie zdążymy, nie mamy kasy, nie mamy ekipy, nie mamy trenera... Heh, pamiętam Leo Beenhakkera (Leo, why?), to on miał nas przygotować do Euro. Niestety, kilka razy podwinęła mu się noga i okazało się, że Polska okazała się być największym błędem w jego karierze. Rzeczywiście PZPN kiepsko się zachował. I my, kibice, też.

Następny w kolejce był Stefan Majewski i jego dwa mecze. Mimo tego, że je przegrał (nic dziwnego, nikt w niecały miesiąc nie przygotuje dobrze kadry na żaden mecz) nabrałam do niego mnóstwo szacunku.
Wydał mi się naprawdę poukładanym facetem.

I w końcu Smuda.Chyba nie było kibica, który by go wtedy nie kochał. Emocje, których dostarczył nam będąc trenerem Lecha Poznań zjednały mu tysiące wielbicieli. Niestety, gdy tylko objął reprezentację całe to uwielbienie zniknęło jak za dotknięciem różdżki. Powstało też mnóstwo dowcipów na temat Smudy, które przyznaję się, lubię. Mimo to, podobnie jak z Majewskim, bardzo go szanuję. Taki, poczciwy wujek Smuda:).

1 czerwca z okazji Dnia Dziecka na stadionie Legii zorganizowano otwarty trening reprezentacji Polski. Czułam się tam jak idiotka, z których wcześniej niemiłosiernie się naśmiewałam. Dlaczego?
Ano dlatego, że na mecze czy treningi przychodziły ubrane jak na dyskotekę albo konferencję. Tego dnia ja czułam się wariatka. Sukieneczka, rajstopki, płaszczyk, koturny. Bleee...
Ale cóż, własnie wracałam z Dni Kultury, podczas których prowadziłam jeden z występów.

Zdzierstwo! Za parking musieliśmy płacić aż 15 złotych! Tak wiem, że jestem sknerą ale przyznajcie, to chore. Na szczęście Pan, który nas obsługiwał był bardzo miły. To poprawiło nam humor. Gdy już w końcu znaleźliśmy wolne miejsce parkingowe wyruszyliśmy na stadion. Od razu rzuciła się nam w oczy horda dzieciaków, małych i dużych poprzebieranych w koszulki reprezentacji.

Czy kibice to tylko łyse telewizory z bejsbolem w ręku? No, raczej nie. Chyba, że ktoś się naczytał Wyborczej czy czegoś podobnego.Wtedy na Pepsi Arenie było mnóstwo PRAWDZIWYCH kibiców. Rodziny z dziećmi ( co oczywiste, ze względu na charakter spotkania), staruszkowie z wymalowanymi flagami Polski na policzkach, młodzież oraz inni. A propos prawdziwych kibiców. Za nami siedziała grupka kibiców z Niemiec (poznałam po języku), którzy w momencie gdy nasi reprezentanci wychodzili na murawę zaczęli gromko bić brawa. Ci, rzekomo samolubni, egoistyczni, ześwinieni Niemcy bili nam brawa. Dla  niektórych świat chyba stanął  na głowie.

W pewnym momencie niedaleko nas usadowiła się grupka nastolatków z Argentyny wraz z opiekunami. I powiem Wam szczerze, to oni robili atmosferę na stadionie. Pol-sk! Pol-ska! Pol-ska! Albo Le-wan-dowski! Le-wan-dowski! Niektórzy to umieją kibicować:)

Wojciech Hadaj rozdał również kilka karnetów na następny sezon oraz 20 bliletów na mecz Polska - Andora. Dzieciaki miały radochę co nie miara:-).

Pięć lat do Euro. Cztery lata do Euro. Trzy lata. Dwa lata. Rok. A teraz? Pięć dni.
Szybko ten czas zleciał. Do zobaczenia w Strefie Kibica!
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie.

Żadne ze zdjęć wykorzystanych w poście nie jest mojego autorstwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Obiecuję, że odpowiem jak tylko będę mogła.